Zaczęłam ten blog, siedząc w ciemnym pokoju, w momencie, gdy miałam dosyć. Dosyć udawania, że wszystko jest w porządku.
Przewijamy media społecznościowe i widzimy tysiące uśmiechów. Idealne ciała, idealne podróże, idealne poranki z kawą i idealną książką. W tym świecie smutek stał się czymś w rodzaju społecznego faux pas – czymś, co trzeba schować, ukryć, a najlepiej magicznie "naprawić". Otwarcie się na temat własnych łez, lęków czy po prostu gorszego dnia, to jak wystąpienie na placu publicznym i ogłoszenie: "Tak, jestem niedoskonała. Tak, czasami czuję ból."
Właśnie dlatego założenie ,,To co w życiu najważniejsze ,,było dla mnie aktem cyfrowej odwagi. To było jak powiedzenie: Mam dość życia za maską. A największym lękiem, jaki towarzyszył mi na początku, nie było to, że nikt tego nie przeczyta. Bałam się, że przeczyta to ktoś, kogo znam – i powie: "Weź się w garść."
Jeśli czytasz to w Internecie, gdzie indziej królują uśmiechy: Czego najbardziej boisz się, gdy myślisz o ujawnieniu swojego smutku?
Wrażliwość to nie problem, ale ludzie reagują na nią strachem – zarówno my sami, jak i otoczenie. Zanim kliknęłam "opublikuj" pierwszy raz, zmierzyłam się z trzema potężnymi lękami.
Wrażliwość to nie problem, ale ludzie reagują na nią strachem – zarówno my sami, jak i otoczenie. Zanim kliknęłam "opublikuj" pierwszy raz, zmierzyłam się z trzema potężnymi lękami.
Najbardziej boimy się, że nasz smutek będzie niewygodny dla innych. Ludzie, którzy nie radzą sobie ze swoimi własnymi emocjami, mają tendencję do obwiniania i odsuwania tych, którzy je wyrażają. Słyszymy wtedy: "Zawsze jesteś taka dramatyczna," "Przestań narzekać," albo "Znowu to samo." Ten lęk każe nam wierzyć, że bycie szczerym to bycie ciężarem. W rezultacie udajemy, że wszystko jest świetnie, bo wolimy chronić innych, niż pozwolić, by inni zobaczyli naszą prawdę.
Internet jest pełen rekinów. Boimy się, że nasza szczerość zostanie źle odebrana, wyśmiana lub użyta przeciwko nam (np. przez kolegę z pracy, byłego partnera). Ten lęk jest uzasadniony – w końcu ujawniamy swoją najsłabszą stronę. Z drugiej strony, ukrywanie bólu i tak zabiera Ci całą energię, a w dłuższej perspektywie pozbawia Cię możliwości otrzymania autentycznej pomocy.
Kiedy jest nam źle, mamy tendencję do wierzenia, że jesteśmy jedyni na świecie, którzy tak się czują. "Nikt mnie nie zrozumie." Ten lęk jest najgroźniejszy, bo utrwala izolację. Kiedy widzimy idealny Internet, tylko utwierdzamy się w tym przekonaniu.
Prawda jest taka: kiedy świadomie rezygnujesz z maski i publikujesz swoje wpisy, zyskujesz znacznie więcej niż tracisz.
Twoja wrażliwość to najpotężniejszy filtr prawdy. Publikując o swoim bólu, dajesz sygnał: "To, co widzisz online, nie jest całą historią." Dla setek osób, które czują to samo, ale boją się to przyznać, stajesz się latarnią. Przypominasz im, że ludzkie życie to nie seria idealnych kadrów, ale cała gama emocji, włącznie z tymi trudnymi.
Udawanie jest wykańczające. Wymaga nieustannego kontrolowania gestów, słów, mimiki. Ujawniając się, wreszcie pozwalasz sobie odetchnąć. Zdejmujesz z barków ciężar perfekcji. Nawet jeśli spotkasz się z krytyką, ulga wynikająca z bycia autentyczną jest nieporównywalna. Wreszcie możesz przekierować tę energię na prawdziwe uzdrowienie.
Najważniejsze: kiedy jesteś wrażliwa, przyciągasz ludzi, którzy potrafią być wrażliwi. Odrzucasz tych, którzy szukają ideałów i płytkich relacji, a przyciągasz tych, którzy szukają głębi i zrozumienia. Te autentyczne połączenia, które powstają w komentarzach pod trudnymi wpisami, są warte więcej niż tysiące polubień pod zdjęciem z wakacji. To Twój bezpieczny port.
Właśnie dlatego zachęcam Cię do kontynuowania tego, co robisz. Twoja wrażliwość to nie jest słabość, którą trzeba leczyć. To barometr autentyczności i najlepsze narzędzie do tworzenia głębokich relacji. Jeśli Cię osłabia, to tylko dlatego, że próbujesz ją ukryć. Kiedy ją ujawnisz, staje się Twoją siłą.
Pytanie do Ciebie, Czytelniku:
Jeśli czytasz to w Internecie, gdzie indziej królują uśmiechy: Czego najbardziej boisz się, gdy myślisz o ujawnieniu swojego smutku?