Polecany post

Cisza, która krzyczy — momenty, kiedy milczenie mówi najwięcej

Najtrudniejsze nie są kłótnie ani krzyki. Najtrudniejsze jest milczenie — to, które zostaje po wszystkim i mówi, że nic już nie ma do dodani...

Cisza, która krzyczy — momenty, kiedy milczenie mówi najwięcej

Najtrudniejsze nie są kłótnie ani krzyki. Najtrudniejsze jest milczenie — to, które zostaje po wszystkim i mówi, że nic już nie ma do dodania

Czasem w pokoju nie ma ani jednego słowa, a mimo to słychać krzyk. Milczenie wisi w powietrzu, ciężkie, gęste, niosące więcej znaczeń niż tysiąc zdań. Cisza ma swoje barwy i odcienie — potrafi być łagodna jak wieczór, ale też ostra jak szkło wbite w serce.

W relacjach cisza bywa najtrudniejsza. Jest w spojrzeniu, które trwa o sekundę za długo. W dłoniach, które nagle nie wiedzą, gdzie się podziać. W pustce po kłótni, gdzie krzyk byłby łatwiejszy, bo dawałby chociaż jakieś słowo, jakiś znak. Ale cisza po rozpadzie boli mocniej niż gniew — bo mówi o tym, że nie ma już nic do powiedzenia.

Jest też cisza, która nie dzieli, lecz łączy. Ta, która pojawia się między dwojgiem ludzi, gdy nie trzeba już tłumaczyć się z uczuć. Cisza, w której obecność staje się wystarczająca. W niej milczenie nie jest pustką, tylko pełnią — dowodem, że rozumiemy się nawet bez słów.

Ale najgłośniejsza cisza mieszka w nas. To ta, która kryje krzyk, którego nie potrafimy wypowiedzieć. To milczenie, którym zasłaniamy rany. Czasem próbujemy je zapisać, zamknąć w wierszu, w kilku zdaniach, żeby nie zadusiło nas całkiem. Bo choć cisza nie ma głosu, potrafi mówić najgłośniej.

Może właśnie dlatego tak boimy się jej w codzienności. Włączamy telewizory, słuchamy muzyki, zagłuszamy siebie nawzajem. Bo cisza odbija nasze wnętrze jak lustro i każe zobaczyć to, od czego uciekamy.

Cisza nie jest pustką. To głos, który mówi najwięcej wtedy, gdy nie ma już słów.


Cisza ma swój język. Potrafi dzielić i łączyć, ranić i leczyć. To głos, który słyszymy najgłośniej, gdy nie ma już słów.
Zaczęłam ten blog, siedząc w ciemnym pokoju, w momencie, gdy miałam dosyć. Dosyć udawania, że wszystko jest w porządku.
Przewijamy media społecznościowe i widzimy tysiące uśmiechów. Idealne ciała, idealne podróże, idealne poranki z kawą i idealną książką. W tym świecie smutek stał się czymś w rodzaju społecznego faux pas – czymś, co trzeba schować, ukryć, a najlepiej magicznie "naprawić". Otwarcie się na temat własnych łez, lęków czy po prostu gorszego dnia, to jak wystąpienie na placu publicznym i ogłoszenie: "Tak, jestem niedoskonała. Tak, czasami czuję ból."
Właśnie dlatego założenie ,,To co w życiu najważniejsze ,,było dla mnie aktem cyfrowej odwagi. To było jak powiedzenie: Mam dość życia za maską. A największym lękiem, jaki towarzyszył mi na początku, nie było to, że nikt tego nie przeczyta. Bałam się, że przeczyta to ktoś, kogo znam – i powie: "Weź się w garść." 

Jeśli czytasz to w Internecie, gdzie indziej królują uśmiechy: Czego najbardziej boisz się, gdy myślisz o ujawnieniu swojego smutku?

Wrażliwość to nie problem, ale ludzie reagują na nią strachem – zarówno my sami, jak i otoczenie. Zanim kliknęłam "opublikuj" pierwszy raz, zmierzyłam się z trzema potężnymi lękami.
Wrażliwość to nie problem, ale ludzie reagują na nią strachem – zarówno my sami, jak i otoczenie. Zanim kliknęłam "opublikuj" pierwszy raz, zmierzyłam się z trzema potężnymi lękami.

Najbardziej boimy się, że nasz smutek będzie niewygodny dla innych. Ludzie, którzy nie radzą sobie ze swoimi własnymi emocjami, mają tendencję do obwiniania i odsuwania tych, którzy je wyrażają. Słyszymy wtedy: "Zawsze jesteś taka dramatyczna," "Przestań narzekać," albo "Znowu to samo." Ten lęk każe nam wierzyć, że bycie szczerym to bycie ciężarem. W rezultacie udajemy, że wszystko jest świetnie, bo wolimy chronić innych, niż pozwolić, by inni zobaczyli naszą prawdę.

Internet jest pełen rekinów. Boimy się, że nasza szczerość zostanie źle odebrana, wyśmiana lub użyta przeciwko nam (np. przez kolegę z pracy, byłego partnera). Ten lęk jest uzasadniony – w końcu ujawniamy swoją najsłabszą stronę. Z drugiej strony, ukrywanie bólu i tak zabiera Ci całą energię, a w dłuższej perspektywie pozbawia Cię możliwości otrzymania autentycznej pomocy.

Kiedy jest nam źle, mamy tendencję do wierzenia, że jesteśmy jedyni na świecie, którzy tak się czują. "Nikt mnie nie zrozumie." Ten lęk jest najgroźniejszy, bo utrwala izolację. Kiedy widzimy idealny Internet, tylko utwierdzamy się w tym przekonaniu.

Prawda jest taka: kiedy świadomie rezygnujesz z maski i publikujesz swoje wpisy, zyskujesz znacznie więcej niż tracisz.

Twoja wrażliwość to najpotężniejszy filtr prawdy. Publikując o swoim bólu, dajesz sygnał: "To, co widzisz online, nie jest całą historią." Dla setek osób, które czują to samo, ale boją się to przyznać, stajesz się latarnią. Przypominasz im, że ludzkie życie to nie seria idealnych kadrów, ale cała gama emocji, włącznie z tymi trudnymi.
Udawanie jest wykańczające. Wymaga nieustannego kontrolowania gestów, słów, mimiki. Ujawniając się, wreszcie pozwalasz sobie odetchnąć. Zdejmujesz z barków ciężar perfekcji. Nawet jeśli spotkasz się z krytyką, ulga wynikająca z bycia autentyczną jest nieporównywalna. Wreszcie możesz przekierować tę energię na prawdziwe uzdrowienie.

Najważniejsze: kiedy jesteś wrażliwa, przyciągasz ludzi, którzy potrafią być wrażliwi. Odrzucasz tych, którzy szukają ideałów i płytkich relacji, a przyciągasz tych, którzy szukają głębi i zrozumienia. Te autentyczne połączenia, które powstają w komentarzach pod trudnymi wpisami, są warte więcej niż tysiące polubień pod zdjęciem z wakacji. To Twój bezpieczny port.

Właśnie dlatego zachęcam Cię do kontynuowania tego, co robisz. Twoja wrażliwość to nie jest słabość, którą trzeba leczyć. To barometr autentyczności i najlepsze narzędzie do tworzenia głębokich relacji. Jeśli Cię osłabia, to tylko dlatego, że próbujesz ją ukryć. Kiedy ją ujawnisz, staje się Twoją siłą.

Pytanie do Ciebie, Czytelniku:
Jeśli czytasz to w Internecie, gdzie indziej królują uśmiechy: Czego najbardziej boisz się, gdy myślisz o ujawnieniu swojego smutku?

Cień, który towarzyszy — smutek w relacjach interpersonalnych

Nie trzeba naprawiać smutku. Wystarczy obok niego być — cicho, wiernie, bez słów. Czasem to właśnie wtedy jesteśmy naprawdę blisko



Nie zawsze smutek przychodzi samotnie. Czasem siada obok, kiedy ktoś trzyma nas za rękę. Uśmiechamy się, rozmawiamy, a jednak gdzieś w środku coś pozostaje niedopowiedziane — jak cienka warstwa mgły między sercami. I nawet najbliższa obecność nie zawsze potrafi ją rozwiać.

Smutek ma to do siebie, że potrafi milczeć. Nie krzyczy, nie tłumaczy, tylko rozlewa się po nas cicho, aż trudno rozróżnić, gdzie kończy się on, a zaczynamy my. W relacjach staje się cieniem — czasem ledwie widocznym, a czasem tak ciężkim, że przygniata wspólne słowa.

Niektórzy chcą go naprawić. Mówią: „Nie smuć się, wszystko będzie dobrze.” Ale smutek nie znika od obietnic. Nie potrzebuje pocieszenia, tylko zrozumienia. Nie chce rad, tylko obecności — tej cichej, która potrafi być, nie pytając.

Czasem wydaje mi się, że najtrudniejsze w byciu razem jest to, że nie zawsze potrafimy widzieć siebie nawzajem. Każdy niesie coś, czego nie widać. I może właśnie dlatego tak często się mijamy — bo nie potrafimy spojrzeć w oczy cudzym cieniom, nie uciekając od własnych.

Ale są też ludzie, którzy zostają. Którzy potrafią siedzieć obok, nawet wtedy, gdy słowa już nie wystarczają. Którzy rozumieją, że bliskość to nie naprawa, lecz obecność.

Smutek nie zawsze oddziela ludzi. Czasem tylko sprawdza, kto potrafi iść obok — nawet w półmroku.



Smutek nie krzyczy, tylko milczy między słowami. Ale czasem w tej ciszy rodzi się prawdziwa bliskość.

Tęsknota — między przeszłością a codziennością

Tęsknię nie tylko za ludźmi. Tęsknię za sobą sprzed lat, za chwilami, które minęły zbyt cicho. Może to właśnie sposób, w jaki serce pamięta.


Tęsknota nie pyta o porę. Przychodzi bez zaproszenia — cicho, jak cień, który zawsze wie, gdzie mnie znaleźć. Pojawia się w zwyczajnych chwilach: w zapachu kawy o poranku, w dźwięku piosenki, której nie słyszałam od lat, w świetle, które wpada przez to samo okno co wtedy.

Czasem myślę, że tęsknota to nie wspomnienie, ale echo — odbija się od serca, wraca innym tonem, miększym, ale równie prawdziwym. Przypomina, że coś kiedyś było tak ważne, że nawet czas nie potrafił tego zetrzeć.

Tęsknię nie tylko za ludźmi. Tęsknię za sobą sprzed lat — tą, która wierzyła bez lęku, śmiała się bez powodu, płakała bez wstydu. Za miejscami, które już nie istnieją, i chwilami, które nie wrócą, choć tyle razy próbowałam je przywołać.

Czasem wydaje mi się, że tęsknota to sposób, w jaki codzienność mówi do przeszłości: „pamiętam cię”. Jest w spojrzeniach, które trwają o sekundę za długo, w drobnych gestach, w zapachu deszczu na końcu dnia. To nie ból — to ślad po czymś, co miało znaczenie.

Może wcale nie trzeba się jej pozbywać. Może wystarczy pozwolić jej być — jak cichej melodii, która gra w tle życia. Bo tęsknota przypomina, że potrafimy kochać. Że coś w nas nadal czeka, nawet jeśli nie wie na co.

I może właśnie w tym czekaniu jest sens.
Bo może tęsknota to po prostu sposób, w jaki serce pamięta.


Tęsknota nie zawsze boli. Czasem tylko przypomina, że coś kiedyś naprawdę istniało — i wciąż gdzieś w nas trwa

Tęsknota to echo dawnych chwil. Wraca szeptem w codzienności — w świetle, w zapachu, w myśli, która nie chce odejść.

Poezja jako odpowiedź na ciszę

Są dni, kiedy nawet łzy milkną. Kiedy nie ma już nic do powiedzenia, a każde słowo wydaje się zbyt głośne, zbyt ostre. Wtedy przychodzi cisza — nie ta spokojna, ale ta, która ciąży w powietrzu jak mgła. I właśnie w niej rodzi się poezja.

Nie powstaje z natchnienia, lecz z potrzeby. Z pragnienia, by nie zniknąć całkiem w milczeniu. Poezja jest szeptem duszy, która boi się krzyczeć, ale nie potrafi już milczeć. To sposób, by z chaosu emocji wydobyć kształt, nadać sens temu, co bezkształtne.

Cisza jest jak lustro — odbija nas takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Kiedy wpatrujemy się w nią zbyt długo, zaczynamy dostrzegać rzeczy, które wcześniej chowaliśmy za słowami. A poezja staje się wtedy próbą rozmowy — nie z innymi, ale z samym sobą.

Wiersze nie zawsze muszą mówić wprost. Czasem jedno słowo wystarczy, by otworzyć całą przepaść. Czasem jedno zdanie potrafi ukoić bardziej niż tysiąc tłumaczeń. Poezja nie wymaga logiki — tylko odwagi. Bo w niej każda rana może być wersją, a każde milczenie — rytmem.

Pisząc, próbuję oswoić ciszę. Nadać jej imię, nauczyć się z nią żyć. Bo może to właśnie w niej, w tej pozornej pustce, kryje się prawda o nas samych.

Nie wiem, czy cisza kiedyś znika. Może po prostu zmienia się w poezję. W ciche słowa, które nie chcą już krzyczeć, tylko być — spokojnie, łagodnie, prawdziwie.


„Może cisza nigdy nie znika. Może po prostu zmienia się w poezję — w słowa, które uczą nas słuchać sercem.”

List do mojego smutku — rozmowa, której się boisz

Nie każdy list musi mieć adres. Ten jest do mojego smutku — do tej części mnie, która milczy, gdy wszyscy mówią. Do ciszy, która boli, ale uczy słuchać.


Drogi Smutku,

Nie wiem, kiedy dokładnie przyszedłeś. Może wtedy, gdy ktoś odszedł zbyt cicho, nie domykając za sobą drzwi. A może wtedy, gdy nauczyłam się uśmiechać mimo łez. Przychodzisz zawsze nieproszony, a jednak z czasem stajesz się kimś znajomym — jak cień, który już nie straszy, tylko przypomina, że jest światło.

Nie krzyczysz. Nie musisz. Wystarczy twoje milczenie, by wszystko zamarło na chwilę. Siedzisz obok, nie pytasz, nie pocieszasz. A ja… już nawet nie próbuję cię odpędzać. Nauczyłam się, że im bardziej walczę, tym mocniej się we mnie wgryzasz.

Znam twoje sztuczki — te noce, w których zasypiam z ciężarem w klatce piersiowej. Te poranki, gdy świat wydaje się zbyt głośny, zbyt jasny. Ale wiem też, że za każdym razem, gdy przychodzisz, zostawiasz we mnie coś, co mogę zapisać. Słowo. Zdanie. Okruch sensu wśród chaosu.

Czasem cię nienawidzę. Za to, że odbierasz kolory, że każesz patrzeć w przeszłość, że zatrzymujesz czas. Ale potem widzę, że dzięki tobie potrafię pisać prawdziwie. Że z twojej obecności rodzi się czułość, której wcześniej we mnie nie było.

Nie wiem, czy kiedykolwiek się pożegnamy. Może już zawsze będziesz we mnie cicho oddychał. Ale jeśli zostaniesz — naucz mnie, proszę, pisać nie tylko o bólu. Naucz mnie znajdować piękno w zwyczajnych chwilach, nie tylko w łzach.

Bo jeśli mam już z tobą żyć, chcę, żebyś przypominał mi, że z każdej ciemności można wydobyć światło — jeśli tylko odważę się otworzyć oczy.

Twoja, Anoreczka
ta, która wciąż uczy się z tobą rozmawiać.

Piszę do smutku, bo czasem tylko on rozumie. A może wcale nie trzeba go odpędzać — tylko nauczyć się z nim tańczyć w półmroku.

Smutek nie zawsze jest wrogiem. Czasem to on przynosi słowa, których nie potrafiłam znaleźć w świetle.

Kiedy smutek staje się opowieścią — jak pisać o emocjach, by nie zniknąć

Smutek potrafi zagłuszyć każdy szept, ale kiedy staje się opowieścią, zaczyna mówić naszym głosem. Może właśnie wtedy najbardziej jesteśmy sobą.

Piszę, by nie zniknąć. By moje łzy nie rozpłynęły się w ciszy, tylko zamieniły w słowa, które ktoś kiedyś przeczyta i zrozumie.
Niektóre emocje są zbyt ciężkie, by nosić je w sercu. Dlatego oddaję je literom — niech niosą je dalej, lżejsze, ale prawdziwe.

Pisząc o smutku, często mam wrażenie, że moje słowa są jak krople deszczu spadające na szyby — spływają, zostawiając ślady, a jednak po chwili znikają. Czasami zastanawiam się, czy to ja zapisuję emocje, czy może one zapisują mnie. Czy pisanie leczy, czy raczej pogłębia rany, które próbuję zabliźnić?

Dlaczego w ogóle pisze o emocjach?
Kiedy słowa grzęzną w gardle, papier i ekran stają się jedynymi powiernikami. Pisanie jest jak oddychanie dla duszy, która zbyt długo tkwiła w ciszy. To sposób na to, by nadać sens temu, co niewypowiedziane. W notatkach, pamiętnikach, na blogu — każda litera jest próbą ucieczki przed pustką, a jednocześnie jej opisaniem.

Utonąć w smutku
Jest jednak cienka granica między oczyszczeniem a zatonięciem. Zbyt długie wpatrywanie się w ciemność może sprawić, że zaczniemy ją widzieć wszędzie. Pisząc o bólu, łatwo zaplątać się w jego sieć, wracać wciąż do tych samych wspomnień i przeżywać je raz jeszcze — jakby pióro zamiast leczyć, rozdrapywało ranę.

Jak pisać, by nie zniknąć?
Może tajemnica tkwi w zamianie opisu na opowieść. Smutek nie musi być tylko ciężarem, może stać się historią, której nadajemy kształt. Metafory i symbole pomagają ubrać cierpienie w język, tak by nie przytłaczało nas wprost.

Dobrze jest też szukać równowagi — pozwolić, by obok łez znalazło się miejsce na choćby najmniejszą iskrę nadziei. Po każdym ciężkim akapicie dodać choć jedno zdanie, które otwiera drzwi. W ten sposób nie uciekamy od smutku, ale też nie pozwalamy, by nas całkowicie pochłonął.

Smutek jako most
Pisanie o emocjach nie jest samotnym aktem. Każdy tekst, nawet najbardziej osobisty, może stać się mostem. Kiedy ktoś odnajduje siebie w naszych słowach, wtedy smutek przestaje być murem odgradzającym nas od świata. Staje się nicią porozumienia, cichym uściskiem dłoni.

Smutek staje się opowieścią wtedy, gdy pozwalamy mu być częścią nas, ale nie całością. Gdy nie boimy się nazwać go po imieniu, a jednocześnie uczymy się, że każde zdanie może prowadzić dalej — w stronę światła.


Wszystko jest do kitu, moje życie i sama ja...
Z niczego nie potrafię się już cieszyć...
Nawet samo życie już mnie nie cieszy...
Ciągła walka o niby lepsze jutro...
Ale kiedy te jutro nastąpi?
Zwątpiłam...
Mam dość...
Myślałam że już po tylu przejściach będzie lepiej a jest coraz gorzej...


Walcz walcz walcz.....

I na ch*j ?

Jak nic to nie zmieni 😢

Proszę o wsparcie

 Wiem że nie łatwo prosić o pomoc, ale chyba czasami trzeba, proszę o pomoc w uzbieraniu środków na dalsza rehabilitację, oraz kto chce pomóc a nie może przekazać datku to proszę również o udostępnianie ze strony zbiórki, to też jest pomoc, będę niezmiernie wdzięczna.

https://www.siepomaga.pl/filip-konopka

Autyzm

Dopadło i nas, mój niespełna trzy latek dostał diagnozę spektrum autyzmu, cały świat mi się zawalił... nie dosyć,że alergik to jeszcze i autyzm, boję się strasznie o każde jutro, o spokój życia dla mnie i dla dzieci, czytam dużo na ten temat zapisałam się do kilku grup na fb śledzę każdy jeden artykuł, uczę się szybko wiem jak uspokoić mojego autystyka, dużo daje przytulanie zwłaszcza gdy przytula się do mnie, jak to mówią u mamy zawsze najlepiej, wiem że dużo rozumie ale i tak chodzi własnymi ścieżkami, gdy coś jest nie tak chciała bym wiedzieć gdyby tylko mógł mi o tym powiedzieć ale niestety cały czas domysły bo nie mówi, ile ja bym dała aby zaczął cokolwiek mówić wiem dzieci w tym wieku składają bądź przekazują informacje słowne w różny sposób ale mój nie mówi nic tylko buczy, no i ta atmosfera w domu odkąd teściowie dowiedzieli się,  że złożyłam wniosek o przydział mieszkania do gminy bo w końcu trzeba się uwolnić od chorych psychicznie ludzi, to uprzykrzają mi życie już po całości, człowiek stara się jak może ogarnia w domu ten cały bajzel, pranie, gotowanie, sprzątanie, ogarnianie dzieci to i tak wiecznie źle ciągle narzekanie, czepianie się o wszystko nawet o głupi obiad albo o brak cukru w cukierniczce, to co się dzieje jest chore, jakiś czas temu uczęszczałam na terapię, bo psychicznie sobie nie radziłam z tym wszystkim,  w trakcie oraz po terapi było nawet ok ale znowu jest do dupy, znowu mam w głowie najgorsze chciała bym zebyto wszystko się już skończyło, chciała bym aby w końcu mieszkanie się znalazło do którego mogli byśmy się przenieść nawet już siedmioletnia córka cały czas wypytuje, kiedy dostaniemy nowe mieszkanie a ja nie jestem w stanie jej na to pytanie odpowiedzieć, bo ilekroć dzwonie pytać czycos ruszyło to każą czekać, ale ile to można wytrzymać? Kto wytrzyma taka tyranię i granie na psychice no kto ja już za długo byłam silna teraz opadam z sił. Mam dość codziennej walki codziennych klutni. Mam po prostu dość!

Czas

 Masakra jak czas szybko mija, dopiero co moja córka się urodziła a już dziś kończy 4 latka, synek za 4 dni miesiąc... Trzeba wszystko doceniać kiedy się ma możliwość iż wszystko tak szybko mija. Mój tata odszedł 8 lat temu a ja czuję się jak było by to nie dawno, brakuje mi go bardzo, może i nie dogadywaliśmy się często, był trudny okres ale na prawdę tęsknię. To już 3 rok jak odeszła bardzo bliska mi osoba (siostra mojego męża) jedyna osoba która tak na prawdę rozumiała wszystko, której mogłam wyjawić wszystkie swoje sekrety, i nie odrzuciła mnie zawsze przy mnie była.

Doceniajmy wszystko co nam daje czas, bo nie wiemy kiedy nam to odbierze. 

Wczoraj odbył się koncert mojego ulubionego zespołu :) macie kilka fotek
                    HUNTER






Witajcie kochani.
Szczerze mówiąc to tęsknię za pisaniem, chyba znów zacznę coś dodawać , dużo się od ostatniego okresu nic nie wydarzyło tylko tyle że, zaczęłam kurs no i Idę na prawa jazdy :) Moja kaczuszka wyrasta na małego bandytę heh. Ma dopiero rok i 8mieś a daje nam popalić jak za dziesięciu, ale to nic jedno moje Wielkie a zarazem małe szczęście.
Kocham ten widok kiedy wstaje a ty się patrzysz i uśmiechasz do mnie... Kocham to jak mówię do ciebie i widzę że cię to rozśmiesza... Kocham wszystko co jest związane tylko z tobą... Tęsknię kiedy długo cię nie widzę, ten długi czas nie obecności sprawia że jest mi źle i mam łzy w oczach... Uwielbiam to kiedy ktoś mówi do ciebie a ty  zawstydzona chowasz twarzyczke w moich ramionach... Tylko ciebie tak mocno kocham jak ty mnie... Moja kochana córeczko
No to wszystkim wam życzę szczęśliwego nowego roku wszystko co sobie zapragniecie dużo dużo zdrowia i szczęścia


                 wasza Anoreczka 
Hej kociaki powiem wam szczerze że z chęcią bym znowu wybrała się na koncert HUNTER uwielbiam ten zespół dwa lata temu byłam na koncercie i powiem wam że było zajebiście chyba nikt takich koncertów nie daje jak oni
Wy też macie czasami takie wrażenie że czegoś wam brakuje w życiu, związku itp. bo ja mam tak od jakiegoś czasu i nie mam na nic energii.
Nie wiem brak mi słów na to wszystko.
Popadam w rutynę codzienności
Rano wstać zrobić to co trzeba i nie patrząc już zastała noc i tak w koło...
 człowiek może mieć tyle osób koło siebie a i tak te Chujaowe uczucie że jest się samemu
Brak zainteresowania
Brak miłości
I czego jeszcze?!
Wcześniej dawałam sobie radę sama a teraz kiedy chciałabym większego zainteresowania,pomocy i zrozumienia to nie ma nikogo! 

Dokładnie tak 
No już nie długo dzień matki?  Zastanawialiście się już co dacie swoim Mamusiom?  Ja życzę im wszystkim spokoju i wszystkiego najlepszego i to co sobie wymarzą. No i oczywiście aby żyły jak najdłużej :*


Post do Anonimowego

Powiem ci tak moje życie się zmieniło, jest teraz całkiem inaczej, wiele rzeczy nabrały innego lepszego znaczenia, może mam takie same problemy i myśli czasami, ale staram się myśleć pozytywnie nawet gdy łapie mnie dołek.
Próbuję sobie może wmówić w niektórych momentach że, inni się zmienią mam taką nadzieję. Wiem że to co pisałam wcześniej trafiało do serc czytelników i  za to wam dziękuję, że byliście i czytaliście mam wielką nadzieję że to co będę teraz pisała to również trafi w wasze serducha...
Najważniejsze to nie tracić wiary w drugiego człowieka...

                    Wasza Anoreczka :*
Hej kociaki dziś robimy ciasto :) ciekawe jak wyjdzie.. Mam nadzieję że nie zakalec heh później wstawię wam zdjęcia z efektami :)
Chcę czuć że jestem dla Ciebie
Chcę wiedzieć że jestem tylko dla Ciebie
Chcę smakować życia z Tobą
Chcę zobaczyć siebie z Tobą
Pozwalasz mi być kim jestem
Ty sprawiasz że czuję się najlepsza,kochanie
Chce wykrzyczeć Twoje imię 
Kochanie kochanie kochanie jak Ty
Nie ma żadnego innego faceta jak Ty
Oh kochanie kochanie kocham Cie
Nie ma żadnego innego faceta jak Ty!!!!!
Chcę wiedzieć co to jest życie
Być jedyną,Być Twoją żoną
Chcę sprawiać że będziesz czuć się dobrze
Więc pozwól mi troszczyć się o Ciebie teraz
KOCHANIE TAK BARDZO CIĘ POTRZEBUJĘ!!!!!!!!


Cześć oto obiecana historia mojego znajomego...

R...Poznałam w nietypowy sposób dlatego że, pewna osoba chciała żebym pomogła udowodnić iż R... Jest nie wierny żonie i takie tam, więc dał mi jego nr telefonu no i zaczęłam pisać na różne sposoby, próbowałam jakoś go zachęcić do tego aby się skusił ale był twardy, pisaliśmy dość długo... Poznałam go trochę lepiej, opowiedział mi o sobie dość dużo, wiedziałam że mi zaufał więc nie mogłam go więcej okłamywać, powiedziałam mu o wszystkim co zamierzałam zrobić, zdenerwował się ale później jakoś tak sam zadzwonił i dowiedziałam się że tą całą intrygę wymyślił jego piepszony kuzyn, tz obracał jego żonę hym a chciał żebym mu pomogła hah śmieszne no ale taka prawda. Po jakimś czasie wyszłam z inicjatywa spotkania się no i tego samego dnia się spotkaliśmy, opowiadał mi o tym jak kocha swoją córeczkę o tym że, kochał żonę no ale wolała go zostawić dla jakiegoś pajaca... Szczerze to R... W porównaniu do tamtego to niebo a ziemia (tylko że nie w moim typie)... No więc... Zaprzyjaźniliśmy się rozmawialiśmy codziennie o tym co nas boli co zadowala co byśmy chcieli zmienić itd. mieliśmy do siebie wielkie zaufanie.
Pamiętam jak zadzwonił do mnie spanikowany mówił że,jego była żona groziła mu tym iż wyjedzie za granicę i R... więcej nie zobaczy swojej córeczki, poradziłam mu aby szybko zgłosił to na policję. Po wyjściu z komisariatu zadzwonił do mnie i opowiedział wszystko. Mieliśmy się spotkać później i pogadać jeszcze no ale praca, jakiś czas utrzymywalismy kontakt ale później kontakt się urwał gdyż wyprowadziłam się no i teraz nie wiem jak się mu układa, co robi.

Opisałam tylko to co pamiętam sorka że krótko i nudno i takie sobie ale to było jakiś rok temu i już za zbytnio nie wiem o czym dokładnie rozmawialiśmy... Hym tak jak to mówią Skleroza nie boli
Heh... ;-)



















Oto kilka zdjęć mojego autorstwa 
Mam na policzku łzę...
Wygląda tak pięknie...
Jak kropelka rosy.....
W letni poranek........
Odbijające się od niej promienie...
Wschodzącego już słońca....
Przeszywają mnie ciepłem, miłością a za razem 
Tęsknotą 
do drugiej osoby...
KTÓRĄ KOCHAM...
Codziennie wstaje z twoim imieniem na moich ustach...





Spotkałam ostatnio pięknego anioła...
Który pokazał mi drogę której dotąd nie znałam...
Dzięki niemu zrozumiałam...
Jakie błędy popełniałam...
Teraz to już przeszłość...
I nie chce do nich wracać...
Pragnę zacząć wszystko od nowa...
Iść przed siebie prostą drogą...
I ty aniołku mi w tym pomożesz...






Dziś odbył się pogrzeb mojego taty...
Strasznie żle się czuje, ale co ja na to poradzę...
Był jaki był, ale kocham go, za to co dla nas robił...
Za wspólnie spędzony czas, i wgl...
Może nie często słyszałam jak mówił, że mnie kocha...
Ale ja go kocham całym serduszkiem...
I przepraszam za te problemy jakie mu stwarzałam...
Wiem, że tego nie cofnę ale naprawdę kocham go takim jaki był...
Śpij spokojnie tato niedługo i my wszyscy się spotkamy....
Nie wiem co mam napisać, kiedyś narzekałam na swojego tate, ale teraz wiem, że jak odszedł to tęsknie za nim. Jaki był taki był ale na prawdę brak mi go... no nie tylko mi bo osierocił także moją siostre która ma 4 latka dopiero no i braci 2 miesięcznego i młodszego o dem nie o 2 lata... ciężko ale co ja na to poradzę...
słucham teraz muzyki aż łza się w oku kręci z tego powodu, szczerze to nic nie jadłam przez 4 ni i nie spałam wcale 


 Zdjęcie: :( /poziomka

Dokładnie nic nie będzie już tak jak było szkoda już słów za dużo łez ale co ja na to poradzę stało się i nie odstanie tylko jest jeden problem tęsknota pozostanie na zawsze!!!