Polecany post

Wszystko jest do kitu, moje życie i sama ja... Z niczego nie potrafię się już cieszyć... Nawet samo życie już mnie nie cieszy... Ciągła walk...

Człowiek może mieć wiele twarzy, ale ja nie chociaż w różnym otoczeniu  zachowuję się w odmienny sposób ale zawsze jakaś część mnie pozostaje ta sama nie zmienna...
Wiele ludzi postrzega mnie za taką osobę którą chcą ujrzeć ale dla mnie to jest chore, że ludzie nie patrzą na swoje błędy tylko na błędy innych, przynajmniej ja za nimi nie nadążam po prostu tego nie ogarniam....
Muszę przyznać się, że mam wiele problemów z którymi nie umiem sobie sama poradzić, ale nie staram się nawet kogo kolwiek prosić o pomoc bo wiem, że jeżeli nawet ktoś będzie chciał mi pomóc i tak do końca mnie nie zrozumie i nie zdoła mi pomóc ponieważ problem może istnieć dalej...
A może problem stwarzam ja? 
Może to ja powinnam uporać się ze sobą i w końcu raz na zawsze mieć to z głowy?
Może jedynym wyjściem będzie śmierć?


I może warto to teraz wszystko rostrzygnąć i zobaczyć świat z nieba?...